Kiedy wchodzisz do dowolnego supermarketu i stajesz w kolejce przy kasie, zobaczysz na stojaku z prasą przynajmniej jeden nagłówek wieszczący np. szczegóły na temat nieuchronnego rozwodu jakiejś sławnej pary. Prawdopodobnie zobaczysz kuszące nagłówki o sporze wewnątrz brytyjskiej rodziny królewskiej albo o tym, który polityk ukradł najwięcej pieniędzy. Jeśli masz szczęście, możesz nawet przeczytać nagłówki obiecujące przedstawienie niezbitych dowodów na uprowadzenia przez obcych słynnego biskupa, które kościół zatuszował.
Drodzy,
w naszym kalendarzu liturgicznym mamy tzw. okres zwykły. W tym czasie, naśladowcy Chrystusa są zachęcani do refleksji, jak przyswajamy, realizujemy i dzielimy się naszym nowym życiem w Chrystusie. Nie jest to możliwe, jeżeli chrześcijanie nie mają pewności co do obecności i mocy Boga w ich życiu. Temat tego tygodnia to: „Bóg, który wszystko ma na oku”.
Z dzisiejszego Psalmu dowiadujemy się, że Bóg wie o nas wszystko. O nas - naszych myślach, działaniach, słowach i planach. Psalmista wskazuje na wierność i obecność Boga nawet w najciemniejszych, najbardziej odległych miejscach. Prosi Boga o przewodnictwo i monitorowanie serca, deklaruje pokorę i gotowość do zmiany na lepsze. Jest to mocne przypomnienie, że nie możemy schować się przed Bogiem i że zawsze jesteśmy na widoku.
Fragment z Księgi Rodzaju opisuje słynny sen Jakuba o drabinie do nieba. Bóg obiecuje Jakubowi ziemię i potomstwo. To jest moment, w którym Jakub uznaje miejsce, w którym się znajduje (Bétel), za "Dom Boga" i "Bramę Niebios". To kluczowy moment w biblijnej historii, podkreślający zobowiązanie Boga do błogosławienia swojego ludu.
List Pawła do Rzymian przypomina o duchowej naturze naszego bytu i o oczekiwaniu na ostateczne odkupienie. Paweł mówi o długu, który mamy wobec Ducha, a nie ciała, a to wyzwala nas od niewoli grzechu i śmierci. To jest wezwanie do żywego nadziei i wytrwałości w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie i objawienie się dzieci Bożych.
Z Ewangelii Mateusza przypominamy sobie przypowieść o zasiewie i chwastach. Jezus mówi o Królestwie Niebios jako o polu, na którym rośnie zarówno dobre ziarno, jak i chwasty. To jest wezwanie do cierpliwości i zaufania w ostateczny sąd Boga. Wyjaśnienie Jezusa podkreśla, że choć teraz dobro i zło mogą wydawać się splecione, ostatecznie Bóg sprawi, że sprawiedliwość zatriumfuje.
Wszystkie te teksty mają wspólny wątek: obecność i wszechwiedzy Boga, istnienie Planu i ostateczna sprawiedliwość. Bóg jest z nami, zna nas i ma dla nas plan. Ponadto, wszystkie te teksty zachęcają nas do zaufania Bogu, nawet jeśli nie zawsze rozumiemy Jego działania lub zaniechania lub doświadczamy trudności. Każdy z tych tekstów przypomina nam o ostatecznej obietnicy Boga o odkupieniu i triumfie sprawiedliwości.
Niewiele rzeczy potrafi inspirować do czerpania przyjemności z cudzego nieszczęścia tak jak czasopismo, nazywane przez nas popularnie "brukowcem". Jest taki termin: "Schadenfreude". Pochodzi z języka niemieckiego i nie ma dosłownego tłumaczenia na język polski. Odnosi się do uczucia radości, przyjemności lub satysfakcji wynikającej z obserwacji nieszczęść, niepowodzeń lub cierpienia innej osoby. Właściwie, to jest radość z czyjegoś nieszczęścia. Jest to termin używany w psychologii do opisania dość złożonego emocjonalnego stanu, który jest uważany za tabu w wielu kulturach ze względu na jego negatywny i destrukcyjny charakter.
Kiedy wchodzisz do dowolnego supermarketu i stajesz w kolejce przy kasie, zobaczysz na stojaku z prasą co najmniej jeden nagłówek wieszczący np. szczegóły na temat nieuchronnego rozwodu jakiejś sławnej pary. Prawdopodobnie zobaczysz kuszące nagłówki o sporze wewnątrz brytyjskiej rodziny królewskiej albo o tym, który polityk ukradł najwięcej pieniędzy. Jeśli masz szczęście, możesz nawet przeczytać nagłówki obiecujące przedstawienie niezbitych dowodów na uprowadzenia przez obcych słynnego biskupa, które kościół zatuszował.
Większość dorosłych rozumie, że brukowce nie stawiają sobie wysokich standardów dziennikarstwa, i wiele z tego, co czytamy w nich, jest nieprawdziwe. Jednak wiele osób nadal nie może się im oprzeć. Dlaczego? Na pewno ma to coś wspólnego z skandalicznym charakterem brukowców. Historie wydają się być mistrzowsko skonstruowane, aby stymulować centra przyjemności w naszych mózgach. Chociaż jest wiele powodów, dla których ludzie czytają brukowce, i niektóre z nich mogą być zupełnie niewinne w przekazie, warto zauważyć, że brukowce konsekwentnie pokazują upadek naszych instytucji i tego, co cenimy. Serwują nam historie o rozwodach, spiskach, nieodpowiednim zachowaniu ludzi-wzorców do naśladowania, i najgorszych czynach człowieka, a my to wszystko pochłaniamy. Te historie sprawiają, że cieszymy się, że nie dzielimy losu osób opisanych w artykułach. Ale czy zastanowiłeś się kiedyś jaki jest tego koszt? Czy brukowce i podobne media mogą przyczyniać się do erozji naszego poczucia bezpieczeństwa i wiary w naprawdę dobre rzeczy? Czy przez to możemy stawać się coraz bardziej cyniczni jako społeczeństwo, wątpiąc, że cokolwiek dobrego może się narodzić i trwać?
Brukowce i "media" nie mogą być wyłącznie obwiniane za spadek wiary w instytucje i zaufania do ludzi. Niemal w każdej grupie naszego społeczeństwa możemy znaleźć przypadki nadużycia zaufania ze strony tych, którzy powinni postępować moralnie. Liczne skandale kościelne sprawiły, że wiele osób nie ufa przywódcom religijnym. Niektórym wydaje się, że kiedy lider kościelny zdobywa pewną miarę rozgłosu, upadek z ambony jest niemal nieunikniony. Nie powinno nas zaskakiwać, że liczebność wiernych w kościołach ciągle spada w Polsce, Ameryce, i większości krajów świata zachodniego. Znamienne jest, że rośnie w Azji i Ameryce Południowej.
W tym wakacyjnym czasie Okresu Zwykłego przyglądamy się, w jaki sposób kościół daje świadectwo Królowi i jego królestwu na świecie. Dzieląc się Dobrą Nowiną z naszymi sąsiadami, spotkamy wiele osób, które ani nie ufają naszemu przesłaniu, ani naszym motywacjom. Istnieje luka wiarygodności, którą chrześcijanie powinni przepracować z naszymi sąsiadami, pokazując słowem i czynem, że Jezus jest Panem. Nie można tego zrobić bez Ducha Świętego. Zatem mamy swoją rolę do odegrania. Gdy podążamy za prowadzeniem Ducha Świętego i wchodzimy głębiej w nasze społeczności, powinniśmy robić to, wierząc w Boga, który jest absolutnie dobry. Jest problematyczne prosić ludzi o oddanie swojego życia Jezusowi, jeśli sami czujemy się niepewnie, gdy powierzamy mu nasze życie.
Jeśli nie będziemy ostrożni, otaczający nas cynizm i nieufność do ludzi, szybko przełoży się na naszą kościelną wspólnotę. Możemy patrzeć na nasz związek z Bogiem jako na coś, co jest niestabilne i podatne na rozpad, jak wiele małżeństw celebrytów. Jeśli nic w naszym świecie nie jest stałe, jak możemy być pewni, że Bóg jest stały? Co powstrzymuje go od zmiany zdania na nasz temat i odrzucenia nas? Wielu wierzących jest ostrożnych w swoim związku z Bogiem, ponieważ nauczyli się nie ufać męskim postaciom ojcowskim, osobom na stanowiskach, czy czemukolwiek, co wydaje się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Nie oddają się całkowicie Bogu, ponieważ czekają na kolejny znak albo dowody. Chociaż żaden chrześcijanin nie może mieć doskonałej wiary w tym życiu, powinniśmy stale rosnąć w przekonaniu o miłości i wierności Boga.
Jednak w naszej niedoskonałości, nasza zdolność do zaufania mu, może być okresowo osłabiona. Jest ciekawa teoria. nazwana "Cyklem Biorytmicznym". "Biorytmy" to teoria sugerująca, że nasze codzienne życie jest regulowane przez rytmiczne cykle biologiczne. Według tej koncepcji, fizyczne, emocjonalne i intelektualne zdolności człowieka nie są stałe, lecz zmieniają się w sposób cykliczny. Cykle zaczynają się w momencie narodzin i trwają przez całe życie. Cykl fizyczny trwa 23 dni i wpływa na zdrowie, siłę, wytrzymałość oraz energię. Cykl emocjonalny trwa 28 dni (podobny do cyklu księżycowego) i wpływa na nastrój, uczucia, percepcję i kreatywność. Cykl intelektualny trwa 33 dni i wpływa na zdolności logiczne, podejmowanie decyzji i koncentrację. W teorii biorytmów, na każdy z tych cyklów patrzy się jak na sinusoidalną krzywą, z okresami pozytywnymi (kiedy jesteśmy na szczycie naszych możliwości), a potem negatywnymi (kiedy możemy czuć się spłukani i zmęczeni). Chociaż idea biorytmów jest atrakcyjna, należy zauważyć, że nie ma solidnych dowodów naukowych potwierdzających tę teorię. Na pewno nie warto ustawiać życia pod taką teorię. Dlatego większość społeczności naukowej uważa biorytmy za pseudonaukę. Mam jednak swoją teorię na ten temat, gdy obserwuję swój stan fizyczny i duchowy. Istotnie, to układa się w wykresy z górkami i dołkami. Uważam, że jest to normalne. Tak stworzył mnie Bóg. Trzeba jednak pilnować, aby te linie zachowały płynność, to znaczy, aby nie dopuszczać do sytuacji, gdzie zbyt nagle spadają lub strzelają w górę. Moim sposobem na przetrwanie trudnych dni jest modlitwa. Kocham Psalmy. W chwilach radości – dziękczynienie.
Pisząc list do Rzymian Paweł chciał pomóc adresatom poczuć się bezpiecznie w swoim związku z Bogiem. Odbiorcy listu doświadczali niepewności co do swojej tożsamości w Chrystusie z powodu podziałów między żydowskimi a nieżydowskimi (pogańskimi) chrześcijanami, a także prześladowań ze strony władz rzymskich. Wierzący nie zgadzali się m. in. w tym, czy przestrzeganie żydowskich praw „dietetycznych” i świętych dni jest konieczne, aby podążać za Chrystusem. Stwierdzenie błędu, oznaczało konieczność wprowadzenia znaczących zmian w życiu, aby być akceptowalnym dla Boga - zmian, które mogły być zbyt trudne do zrealizowania.
Możemy nie być w stanie wejść głębiej w ówczesny spór. Jednak na pewno widzimy dzisiaj chrześcijan, którzy czują się niepewnie w swojej wierze z powodu nieporozumień w ich zgromadzeniach na temat polityki, kwestii LGBTQ+, zabezpieczeń przed COVID-em i kultury. Jak Bóg może być dobry, jeśli Jego ludzie są podzieleni? Z pewnością powinniśmy być w stanie zrozumieć, jak utrata zaufania do ludzi, zwłaszcza tych, którzy identyfikują się jako chrześcijanie, może prowadzić do poczucia niepewności w związku z Bogiem. Paweł napisał ten list, aby zapewnić kościół w Rzymie o wierności Boga, a jego słowa mogą przynieść nam pocieszenie. Apostoł napisał:
12 Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. 13 Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy 14 Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. 15 Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» 16 Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. 17 Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale. (Rzymian 8:12-17)
Apostoł używa tu metafory. Chodzi o słowa „dziedzicami Boga, dziećmi”. To wprost przekierowanie do pojęcia „adopcji” Chce pomóc odbiorcom zrozumieć głęboką, wiążącą miłość Boga. Co ciekawe, Żydzi i „poganie” w kościele w Rzymie musieli zapewne sporo grzebać w różnych pismach i rozpytywać, aby zrozumieć, co apostoł próbował im przekazać. Na podstawie tego, co wiemy, nie wydaje się, aby adopcja była praktyką ustanowioną prawem w kulturze żydowskiej. Istniała jednak w kulturze greckiej i rzymskiej. Na przykład w kulturze rzymskiej, nie było niczym niezwykłym, gdy biologiczne dziecko było oddawane do adopcji, aby utrzymać rodowe dziedzictwo dla pary, która nie posiadała męskiego dziedzica. W przeciwnym razie mogły zostać utracone tytuły rodowe i majątek. Chociaż istniały inne mechanizmy służące do troskliwej opieki nad sierotami i innymi potrzebującymi dziećmi, nie ma prawie żadnych wzmianek o adopcji w Prawie Mojżeszowym czy w literaturze żydowskiej. Dla ówczesnych chrześcijan koncepcja Boga jako Ojca była im obca. Z tego, co możemy zauważyć, Żydzi byli pierwszymi, którzy widzieli Boga jako kochającego Ojca dla ludzkości. Dlatego zarówno żydowska, jak i pogańska perspektywa były potrzebne, aby wierzący tamtego czasu mogli postrzegać Boga jako swojego Ojca, który ich adoptował.
Dziedzictwo, adopcja są metaforą odkupienia i nierozerwalnego związku z Ojcem tych, którzy podążają za Chrystusem. Byliśmy częścią dysfunkcyjnego systemu rodzinnego, który nas niszczył, a Bóg uczynił nas swoimi. Teraz jesteśmy częścią rodziny, systemu, który daje nam wieczne, obfite życie. On odszukał nas i adoptował z własnej inicjatywy. Z niezawodnej miłości, Bóg dobrowolnie związał nas z sobą więzami, które nie mogą być zerwane. Ojciec zniósł stare prawo i uczynił nas współdziedzicami nieskazitelnego Syna Bożego. Możemy nawet zwracać się do Ojca używając tego samego imienia Boga, którego używał sam Jezus - Abba (tłumaczone jako "tata" lub "tatunio"). Dlatego możemy czuć się bezpieczni w naszym związku z Bogiem. Ojciec - poprzez życie, śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Jezusa - nie tylko połączył nas ze sobą, ale zmienił naszą tożsamość. Nie możemy już być niczym innym, jak tylko Jego dziećmi, a nasze ewentualne wątpliwości nie zmieniają tej fundamentalnej prawdy.
W świecie, w którym wydaje się, że nic dobrego nie trwa a ludzie zawsze nas zawodzą, możemy być pewni niewzruszonej miłości Boga do nas. On jest zawsze wierny, nie musimy się martwić, że zmieni swoje zdanie na nasz temat. Jako naśladowcy Chrystusa, powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby nie zmieniać zdania o Bogu. Musimy być ostrożni i nie obrażać się na Boga z powodu zdarzeń, które wywołują cierpienie w tym życiu. W liście, Paweł kontynuuje:
18 Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. 19 Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. 20 Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, 21, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. 22 Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. 23 Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując - odkupienia naszego ciała. 24 W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? 25 Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy. (Rzymian 8:18 -25)
Cierpienie kościoła w Rzymie było faktem. Paweł nie umniejszał ich bólu, a nawet dostrzegł ich wewnętrzne jęki. Czy możesz się z tym utożsamić? Czy czasem patrzysz na stan świata i wzdychasz? Czy czasem rzeczy wyglądają tak źle, że tracisz nadzieję? Czy czasem czujesz, jak stajesz się cyniczny i apatyczny? Każdy z nas poczuł to kiedyś. Na tym świecie będziemy cierpieć. Jednak nie możemy pozwolić, aby nasze cierpienie przysłoniło rzeczywistość naszej „adopcji”. Bez względu na to, jak mroczny wydaje się świat, nie może powstrzymać objawienia się w nas chwały Boga. Nie widzimy jeszcze w sobie tej chwały w pełni, ale otrzymaliśmy błogosławione zapewnienie od Chrystusa. On zapewnił nasze zbawienie i wieczną „adopcję”. On zwyciężył świat dla nas i należymy do niego. Nic nie może nas wyrwać z jego objęcia.
Cierpienie, które doświadczamy w tym życiu, zostanie zapomniane, gdy Chrystus powróci, a my będziemy mogli w pełni doświadczyć przysposobienia. Tak wiele rzeczy, które wydają się nam dzisiaj tak ważne, będzie w nieskończoność nieistotne w wieczności. Musimy pamiętać, że pewnego dnia nie będzie „tabloidów” ani schadenfreude. Te rzeczy, razem z każdym innym przejawem bólu i cierpienia, odejdą, więc nie powinniśmy pozwolić, aby cynizm i apatia zagnieździły się w nas. Jezus odkupił, odkupuje i będzie odkupywał wszystko. To jest dobra nowina dla nas i dla świata. To jest część Dobrej Nowiny a Chrystus nas wzywa abyśmy taką Nowinę głosili. Czy możemy przekrzyczeć „tabloidy” i podobne nieszczęsne publikacje? Razem i osobno - tak! Świadectwem życia, pracą, zaangażowaniem w krzewienie biblijnych wartości i modlitwą.
W świecie, gdzie wszystko wydaje się stworzone do tego, aby się zepsuć, możemy czuć się bezpieczni w naszym związku z Bogiem dzięki Chrystusowi. Jeżeli kiedykolwiek poczujemy, że świat wali się wokół nas, wystarczy spojrzeć na Niego i znaleźć stabilność w niezmiennej miłości Boga. Możemy znaleźć schronienie w naszym związku z naszym Ojcem. On nas adoptował! W Jezusie możemy znaleźć nadzieję. Jak mówi ponadczasowy hymn "My Hope is Built on Nothing Less", autorstwa Edwarda Mote'a z 1834 roku; "Stoję na Chrystusie, solidnej skale. Każda inna ziemia to grząski piasek".
Comments